Włókniak piersi zniknął po modlitwie. Halinka piąty raz w Zaborówcu

Włókniak piersi zniknął po modlitwie. Halinka piąty raz w Zaborówcu

Rok temu w kaplicy katolickiego ośrodka Zaborowiec.pl wydarzyło się coś niezwykłego. Podczas spontanicznej modlitwy Halina doświadczyła uzdrowienia z włókniaka piersi. Teraz wraca już po raz piąty na rekolekcje z postem Daniela, by dziękować za cud i kontynuować drogę zdrowia.

Wszystko zaczęło się dekadę temu. Choroba nowotworowa przewróciła życie Haliny do góry nogami. Gdy zakończyła leczenie, jedna myśl nie dawała jej spokoju – chemioterapia to nie witamina C. Organizm potrzebował oczyszczenia.

Szperała po książkach, szukała rozwiązań. Natrafiła na post dr Dąbrowskiej. Dieta warzywno-owocowa wydawała się odpowiedzią na jej potrzeby. W domu, bez wsparcia, wytrzymała trzy tygodnie.

Motywację wzmocniło niepokojące odkrycie. Badanie USG wykazało bardzo stłuszczoną wątrobę. Halina nie poddała się. Stosowała dietę, przeprowadziła domowe oczyszczanie wątroby. Po niespełna roku przyszedł moment prawdy.

– A pani doktor zapytała mnie, co ja robiłam, że taką mam piękną wątrobę! – wspomina z uśmiechem.

Odkrycie Zaborówca

Po chorobie Pan Bóg postawił na drodze Haliny wspaniałych ludzi. W kościele spotkała grupę regularnie jeżdżącą do Zaborówca na rekolekcje z postem Daniela. Zachwalali to miejsce z takim entuzjazmem, że nie mogła się oprzeć.

– Jedź tam, bo tam jest atmosfera rodzinna, tam prowadzi teściowa z zięciem, przewspaniała atmosfera, przewspaniali ludzie tam przyjeżdżają – przekonywali.

Dodatkowym atutem był ojciec Rajmund Guzik z jej miejscowości, wspaniały kapłan prowadzący rekolekcje. Halina nie zwlekała. Zadzwoniła, zarezerwowała, przyjechała.

Od pierwszego pobytu wiedziała, że to miejsce szczególne. Inne ośrodki mają baseny i atrakcje. Zaborów oferuje coś cenniejszego – codzienną mszę świętą, modlitwę za bliskich, duchowe wsparcie.

Cudowne uzdrowienie w kaplicy

Rok temu, podczas czwartego pobytu, w kaplicy wydarzyło się coś niezwykłego. Halinka spontanicznie poprosiła inną uczestniczkę, Mirkę z Niemiec, o modlitwę. Miała intencje rodzinne, ale animatorka powiedziała, że może modlić się tylko za nią.

Uklękła. Mirka modliła się językami, modlitwą prawdziwego animatora. Halinka poczuła coś dziwnego, czego nigdy wcześniej nie doświadczyła. Mirka też to poczuła.

W sercu cicho poprosiła Jezusa o uzdrowienie z włókniaka piersi. Przyjęła to spokojnie, z ufnością. „Jezu, twoja wola” – pomyślała. 21 maja miała kontrolne badanie.

Świadectwo Haliny

Po powrocie z Zaborówca pojechała do szpitala. Lekarka zaczęła badanie. Szukała długo. Włókniaka nie było.

– Proszę szukać, bo ten włókniak był dokładnie chyba koniec kwietnia, czyli miesiąc temu – nalegała Halina.

Lekarka sprawdziła drugą pierś. Też nic. Guz, który miesiąc wcześniej był wyraźnie widoczny, zniknął bez śladu.

Halina wahała się, czy opowiedzieć o modlitwie. Świadectwo rozpierało ją jednak od środka. Lekarka na szczęście okazała się osobą wierzącą.

– Jestem z tego bardzo zadowolona, a nieraz zasieje się iskierkę i ona się wzbudzi ogniem dużym – mówi dziś z nadzieją.

Piąty raz na poście Daniela w Zaborówcu

Teraz Halina jest w Zaborówcu po raz piąty. Szuka w internecie różne miejsca, ale zawsze wraca tutaj. Dlaczego? Sama nie wie. „Chyba jedyny Bóg wie” – śmieje się.

Wierzy, że post Dąbrowskiej przedłuża jej życie. Minęła pierwsza dekada po chorobie. Coroczny 10-dniowy detoks to dla niej nowa energia na kolejne miesiące.

W domu stara się kontynuować dietę, choć przyznaje z humorem, że musi prosić męża o schowanie chleba i cukru. „Dobry chlebek, ptasie mleczko często kuszą” – żartuje w wierszu, który napisała podczas pobytu.

Bo to kolejna niespodzianka Zaborówca. Post i modlitwa otwierają talenty. Halinka napisała wiersz i piosenkę o ośrodku. Jak jej wyszło? Przekonasz się w materiale wideo:

Post Daniela zmienił jej życie. Zosia z Niemiec odkryła siłę diety owocowo-warzywnej

Post Daniela zmienił jej życie. Zosia z Niemiec odkryła siłę diety owocowo-warzywnej

Na rekolekcjach w Zaborówcu uczestniczka z Polskiej Misji Katolickiej w Niemczech doświadczyła nieoczekiwanej poprawy zdrowia podczas dziesięciodniowego postu Daniela. Chorująca na cukrzycę kobieta mogła odstawić leki na cukier.

Zosia mieszka w Niemczech od wielu lat. Działa w Polskiej Misji Katolickiej, gdzie wspólnota trzyma się razem. Organizują nie tylko działania kościelne, ale też spotkania i zabawy taneczne.

– Jesteśmy tak zwanie do tańca i do różańca razem – mówi uczestniczka rekolekcji w Zaborówcu.

To właśnie od znajomych z misji dowiedziała się o rekolekcjach z postem Daniela. Grupa przyjechała dwoma autami, po trzy osoby w każdym, wraz z małym sympatycznym psem.

Sceptyczna rodzina ostrzegała przed postem

Przed wyjazdem do Zaborówca Zosia odwiedziła rodzinę na Śląsku. Tam spotkała się z niedowierzaniem.

– Stwierdzili, że to nie jest dobry pomysł. I kto to widział, żeby jeść same warzywa i owoce – wspomina.

Rodzina zalecała jej przygotowanie zapasów. Mama z przymrużeniem oka radziła zabranie cukierków do kieszeni na czarną godzinę. Po kilku dniach postu Zosia wysłała siostrze zdjęcie stołu z posiłkami. Komentarz był krótki: „Szok. Po paru dniach żyjecie tam jeszcze?”

Cukier wrócił do normy po kilku dniach

Największym zaskoczeniem okazał się brak głodu. Zosia nie odczuwała także bólów głowy, które wcześniej jej dokuczały. Najważniejsza była jednak poprawa stanu zdrowia.

– Choruję na cukrzycę. Pani doktor mi powiedziała po paru dniach, że mogę odstawić lekarstwa na cukrzycę – i o dziwo, cukier w normie – relacjonuje.

To namacalny dowód na skuteczność diety owocowo-warzywnej. Po dziesięciu dniach postu organizm zaczął funkcjonować lepiej.

Trzydzieści lat pielgrzymek integruje Polonię

Grupa z Polskiej Misji Katolickiej regularnie podróżuje. Od trzydziestu lat organizują pielgrzymki do Ziemi Świętej, sanktuariów maryjnych w Polsce, Portugalii, Francji, Hiszpanii, na Litwę i Ukrainę.

– To integruje Polonię. Tak się też poznajemy, zawiązują się przyjaźnie – no i potem to ułatwia tę współpracę – wyjaśnia Zosia.

Polonia żyje w rozproszeniu, nie jak we wsi, gdzie wszyscy są sąsiadami. Mimo odległości parafia istnieje i działa dzięki wzajemnemu wsparciu.

Gwara śląska powraca do łask

W czasie wspólnych wieczorów Zosia dzieliła się anegdotami z pracy z dziećmi, mówiąc gwarą śląską. Język, który kiedyś był zakazany w szkołach, teraz przeżywa renesans.

– Wcześniej nam zabraniali mówić gwarą. Nauczyciele nas poprawiali: „No ale gadajcie po polsku!” Teraz jest odwrotnie – teraz w szkole próbują nauczyć godać – opowiada.

Dzieci w przedszkolach śpiewają piosenki i recytują wiersze po śląsku. To zmiana w porównaniu z czasami młodości Zosi.

Jedna z jej ulubionych anegdot dotyczy ucznia, który miał namalować wspomnienia z wakacji. Chłopiec namalował niebieski pasek u góry i na dole oraz żółty trójkąt.

– Józek do mnie: „Godo, pani, my byli nad morzem – i oto, prawie nurkuja! Dajcie mi piątka!” – śmieje się, wspominając kreatywność dziecka.

Sprawdź najbliższy termin rekolekcji – TUTAJ.

Teresa z Golejewka po raz pierwszy na poście Daniela. Wróciła przemieniona na duchu i ciele

Teresa z Golejewka po raz pierwszy na poście Daniela. Wróciła przemieniona na duchu i ciele

W kwietniu do Zaborówca przyjechała Teresa z parafii Wszystkich Świętych w Golejewku. Towarzyszyły jej siostra i znajoma z Miejskiej Górki. Udział w rekolekcjach z postem Daniela był dla niej nowym doświadczeniem – zainspirowała ją siostra, która rok wcześniej schudła 16 kg i odnalazła duchowe wsparcie. Teraz Teresa dzieli się swoim świadectwem.

Doświadczenie wiary i wspólnoty

Choć to jej pierwszy raz na rekolekcjach z postem Daniela, Teresa od lat jest aktywna w życiu Kościoła. Od pięciu lat pełni posługę katechistki, wcześniej przez dwie dekady była członkinią rady duszpasterskiej. Należy do kilku wspólnot parafialnych, śpiewa w chórze, działa w Caritasie. Zanim przeszła na emeryturę, pracowała jako główna księgowa w szkole.

Zaborówiec przyjęła z otwartym sercem:

– Jestem pod dużym wrażeniem tej siły duchowej, która wypływa od osób prowadzących, głównie chcę wymienić ojca Juliusza, panią Ulkę i szanownego Romka.

Ujęła ją atmosfera wspólnoty, duchowe przewodnictwo i modlitwa. Szczególne miejsce zajęła adoracja Najświętszego Sakramentu.

– Po adoracji człowiek wychodzi spokojniejszy, z wewnętrznym pokojem.

Przemiana serca, uzdrowienie ciała

Wspólna modlitwa, cisza, modlitwa przebłagania, uwielbienie – wszystko prowadziło do spotkania z Bogiem, które, jak mówi Teresa, uzdrawia serce i zmienia człowieka.

– Ta żywa relacja z Panem Jezusem przemienia serce, uzdrawia, przemienia nasze oczy, czyny, słowa. Stajemy się innymi ludźmi.

Szczególnym momentem rekolekcji było dla niej odnowienie sakramentu bierzmowania. Duch Święty – obecny w nauczaniu, w liturgii, w relacjach – stał się przewodnikiem codziennego życia.

Na płaszczyźnie fizycznej Teresa zauważyła znaczącą poprawę:

– Na początku miałam wysokie ciśnienie i cukier. Po 10 dniach – wszystko idealne, bez tabletek.

Jak zapowiedziała w naszej rozmowie, zamierza kontynuować post Daniela aż do Niedzieli Palmowej.

Pokonała głód i zmęczenie. Mąż: tej strony mojej żony jeszcze nie znałem – wojowniczka!

Pokonała głód i zmęczenie. Mąż: tej strony mojej żony jeszcze nie znałem – wojowniczka!

Paulina i Maks z Poznania przeżyli dziesięć intensywnych dni rekolekcji z postem Daniela w Zaborówcu. Spotkaliśmy się z nimi w sanktuarium w Wieleniu, by porozmawiać o zmianach, które przyniosła im ta niezwykła droga.

Dla niej to pierwszy raz. On pościł po raz pierwszy ponad dziesięć lat temu

Rekolekcje w Zaborówcu to nie tylko modlitwa i cisza. To również konkretne wyzwanie – post Daniela, oparty na warzywach i owocach, i codzienna duchowa praca. Paulina i Maks przyjechali tu jako młode małżeństwo, gotowi zmierzyć się z własnymi słabościami.

Maks wspomina, że dla niego był to powrót po dekadzie:

– Byłem wtedy, nazwijmy to, żółtodziobem, nie wiedziałem na co dokładnie się piszę.

Tym razem towarzyszyła mu żona. Maks korzystał z pełnowartościowego stołu, a Paulina zdecydowała się na pełny post – tylko 400 kalorii dziennie. Przyznaje, że początki były trudne:

– Najbardziej mi brakowało, na przykład, jakiegoś serka wiejskiego, szyneczki… Ale po kilku dniach to mija i warto to zrobić – mówi Paulina.

Z czasem ciało zaczęło reagować – poprawa kondycji skóry, uczucie lekkości i spadek wagi. A do tego duchowe korzyści.

Dziesięć dni wypełnionych było modlitwą, rozważaniami i spotkaniami. Dla Pauliny ogromne znaczenie miały kazania karmelity, ojca Juliusza:

– Świetny kapłan, mówi z życia wzięte przykłady, więc to można tak sobie przełożyć na swoje życie.

Droga, którą idzie się razem

Paulina i Maks nie ukrywają, że udział w rekolekcjach miał głębszy cel:

– Jedną z decyzji, dlaczego tu przyjechaliśmy, to jest to, że będziemy się starać teraz o potomstwo.

Siła wspólnej modlitwy, codzienne różańce, koronki, Drogi Krzyżowe – wszystko to nabierało tu szczególnego znaczenia. Podczas wyjazdu na Gorzkie Żale do sanktuarium w Wieleniu oboje przeżyli coś, czego wcześniej nie doświadczyli:

– Pełen kościół ludzi! Tu na zewnątrz stali po prostu!

Modlitwa, post, wysiłek – łączyły ich z pozostałymi uczestnikami w jeden duchowy organizm.

Rozmowę przeprowadziliśmy w Sanktuarium Matki Bożej Ucieczki Grzeszników w Wieleniu. To miejsce, gdzie dzieją się cuda. Świadectwa uzdrowień i powrotów do wiary nie są tu rzadkością. Zachęcamy do odwiedzin!

Post Daniela w praktyce. Jak wyglądały rekolekcje w Obrze? Opowiada Grażyna

Post Daniela w praktyce. Jak wyglądały rekolekcje w Obrze? Opowiada Grażyna

Rekolekcje z dietą warzywno-owocową w Obrze były dla Grażyny czymś więcej niż tylko odpoczynkiem. Gdy przyszła wiadomość z informacją o turnusie, uznała to za znak.

– Od pięciu lat nie miałam ani urlopu, ani przestrzeni na odpoczynek – mówi. – Opiekowałam się ciocią. Turnus pojawił się w idealnym momencie. Przyjechałam. Potrzebowałam tego.

Już wcześniej była na rekolekcjach z postem Daniela w Zaborówcu. Obra była nowym miejscem – ale znajomym doświadczeniem.

Grażyna uczestniczyła w takim turnusie już dziesiąty raz.

– Nie odczuwam już głodu ani potrzeby zmiany jadłospisu. Dieta jest prosta, kolorowa i pięknie podana – mówi. – Panie w kuchni robią świetną robotę.

Podkreśla, że atmosfera w grupie była bardzo spokojna. Żadnych rozmów o schabowych. Żadnego narzekania.

Ruch i zdrowie na poście Daniela

Podczas turnusu w Obrze organizowane były codzienne ćwiczenia fizyczne. Proste, dostosowane do możliwości uczestników.

– Na początku niektóre osoby ledwie ruszały rękami. Po kilku dniach ćwiczyły już na stojąco – mówi Grażyna.

Gimnastyka odbywała się w holu domu rekolekcyjnego. Każdy mógł ćwiczyć we własnym tempie.

Wieczorne filmy i rozmowy

Podczas turnusu nie zabrakło projekcji wartościowych filmów. Sprzyjała do tego duża sala kinowa dostępna w ośrodku.

– Mąż się zdziwił, że codziennie jestem w kinie – śmieje się Grażyna.

Największe wrażenie zrobiły na niej dwa filmy: „Opiekun” (historia z Kalisza) i „Powstaniec 1863” o ks. Brzósce. Pokazywały wartości, które łączyły się z tematyką rekolekcji: wiara, poświęcenie, ojczyzna.

Odpusty, brewiarz i modlitwa w grupie

Rekolekcje w Obrze prowadził dobrze znany o. Rajmund. Tematem nauk były odpusty – w kontekście Roku Świętego i dokumentów Stolicy Apostolskiej.

– To było głębokie, ale prowadzone z wyczuciem i poczuciem humoru – wspomina Grażyna. – Byłam zaskoczona, jak bardzo odnosi się to do codziennych sytuacji.

Uczestnicy codziennie modlili się brewiarzem – rano i wieczorem. Dla wielu był to pierwszy kontakt z tą formą modlitwy.

Post Daniela w Obrze

Szczególnym punktem programu był czas spędzony w seminaryjnej bibliotece.

Brat Zdzisław – zakonnik i introligator – oprowadzał uczestników po zbiorach i własnej pracowni. Pokazywał, jak powstają świece, płaskorzeźby i jak naprawia się stare książki.

– Ma ogromny talent. Sam robi formy, wylewa świece, zna się na papierze – mówi Grażyna. – A przy tym po prostu jest z nami. Nie tylko jako zakonnik, ale też jako brat.

Podczas turnusu zorganizowano również wyjazd do Wolsztyna. W programie znalazły się m.in.:

  • Muzeum Marcina Rożka – rzeźbiarza, który zginął w Auschwitz,

  • Muzeum Roberta Kocha – lekarza, który odkrył prątki gruźlicy,

  • parowozownia z zabytkowymi lokomotywami.

Na rekolekcje w Obrze przyjechało ponad kilkadziesiąt osób – z różnych stron Polski. Atmosfera była otwarta, spokojna, pełna wzajemnego zrozumienia.

– Czułam się jak w rodzinie – mówi Grażyna. – Nikt nikogo nie oceniał. Rozmawialiśmy szczerze. Były łzy, ale też modlitwa i wsparcie.

Więcej informacji oraz aktualny kalendarz turnusów znajduje się na naszej stronie w zakładce TERMINY.

Uzdrowienie i misja. Świadectwo księdza Ryszarda

Uzdrowienie i misja. Świadectwo księdza Ryszarda

Kiedy po raz pierwszy przyjechał do Zaborówca, szukał ratunku dla chorej gospodyni. Dziś sam daje świadectwo uzdrowienia z dwóch nowotworów – bez chemii, bez operacji, ale z głęboką modlitwą i… barszczem zwyczajnym. Ksiądz Ryszard, salezjanin, od lat działa na rzecz Nowej Ewangelizacji. Ale jego historia zaczęła się od cierpienia.

Powrót do Zaborówca. Dla niej

Pierwszy raz trafił tu dekadę temu. Jeszcze jako duszpasterz Polonii w Niemczech.
– Szukaliśmy miejsca, żeby pomóc mojej gospodyni. Miała raka – wspomina.

Nie wiedział, że to dopiero początek. Najpierw odeszła ona. Potem przyszła jego własna diagnoza.

Rak jelita grubego. I decyzja pod prąd

– Lekarze naciskali na operację. Nie zgodziłem się – mówi bez zawahania.
Zamiast tego sięgnął po naturalne metody. Pyłek pszczeli – bogactwo aminokwasów, enzymów, mikroelementów.
– Profesor po kolonoskopii powiedział: „To cud.” – przyznaje.

Nie tłumaczył, jak się leczył.
– I tak by nie uwierzył – dodaje z uśmiechem.

Drugi cios. Druga walka

Rok 2023. Diagnoza: rak szpiku kostnego.
– Uznałem to za wyrok śmierci. Ale nie załamałem się. Już wiedziałem, że trzeba szukać dalej – opowiada.

Modlił się. Szukał. Aż przyszła wiadomość z misji: barszcz zwyczajny – roślina o właściwościach przeciwnowotworowych.
Zaczął stosować. Po trzech miesiącach stan zdrowia się poprawił. Po pół roku – badania były dobre.
– Lekarz powiedział: „Ksiądz jest zdrowy.” Odpowiedziałem: „To chyba cud.” A on: „Tak, to jest cud.” – mówi bez cienia patosu.

Cierpienie, które rodzi misję

Zrozumiał, że nie chodzi tylko o zdrowie.
– Skoro Pan Bóg daje mi kolejną szansę, to czegoś ode mnie chce – przyznaje.

I dostał odpowiedź. W niedzielnej Ewangelii.
– Powiedziałem proboszczowi: „Musimy założyć szkołę ewangelizacji.” – relacjonuje.

Zaczęli działać. Rynek we Wrocławiu. Rozmowy. Spowiedzi.
– Bezdomny, po 40 latach, wyspowiadał się. Powiedział: „Chcę żyć inaczej.” To było tego warte.

Uzdrowienie sakramentem

W Zaborówcu spotkał się z chorym szwagrem jednej z uczestniczek.
– Spowiedź. Namaszczenie. Rok później – zdrowy. Miał białaczkę – mówi spokojnie.
Później ten sam mężczyzna pomagał w hospicjum. „Nowe życie” – jak mówi ksiądz Ryszard.

Nowa Ewangelizacja. Wychodzenie na ulice

Kościół nie może czekać.
– Trzeba iść do ludzi. Ktoś powiedział: „Ty możesz być jedyną Biblią, jaką ktoś przeczyta.” I miał rację – podkreśla ksiądz.

Bo choć wielu zostało ochrzczonych, wielu się pogubiło. A świadectwo – może obudzić głód powrotu.

Wiara, która uzdrawia

– Pan Jezus nadal uzdrawia. Pytanie – czy potrafimy Mu zawierzyć? – kończy ksiądz Ryszard.

Wraca do Zaborówca chętnie. Nie tylko dlatego, że tu wszystko się zaczęło. Ale dlatego, że tu – wiara spotyka się z działaniem.