Para z Raciborza po raz dwudziesty uczestniczyła w rekolekcjach z postem Daniela. Ela i Jerzy dzielą się doświadczeniami z diety warzywno-owocowej połączonej z duchowym rozwojem.
Nad jeziorem w Wieleniu, w malowniczej scenerii przyrody, Ela i Jerzy z Raciborza opowiedzieli nam o swoim wyjątkowym doświadczeniu. Para, mimo młodego wyglądu, to weterani rekolekcji z postem Daniela – uczestniczyli w nich ponad 20 razy.
Przełomowy pierwszy raz
Pierwsze spotkanie z dietą warzywno-owocową było dla małżeństwa szokiem. Po powrocie do domu całkowicie zmienili styl życia i odżywiania. Postanowili, że każdy urlop będą spędzać w sposób łączący troskę o ciało i ducha.
– Byliśmy też na takim wyjeździe komercyjnym i tam było właściwie tylko ciało, i czegoś brakowało – wspomina Ela.
Poszukiwania równowagi doprowadziły ich do Zaborówca, który stał się stałym punktem na mapie ich duchowej wędrówki.
Fenomen wspólnoty
Zaborówiec okazał się miejscem szczególnym. Ela nazywa go „wyspą życzliwości”, gdzie ludzie są dla siebie dobrzy i pomocni. Każdy turnus przynosi nowe doświadczenia, choć schemat diety pozostaje podobny.
– Pod koniec to właściwie wszyscy rozmawiają o przepisach – co sobie zrobią, jakie to danie by zjedli, jakie ciasto by upiekli – opowiada z uśmiechem Ela.
Jerzy, emeryt wciąż aktywny zawodowo, znalazł to miejsce przez internet. I choć Zaborówiec i Racibórz dzieli niemal 300 kilometrów, para wciąż tu wraca.
Równowaga w codzienności
Po latach praktyki para wypracowała zdrową równowagę. Nie doświadczają efektu jojo, choć przyznają, że pokusy się zdarzają. Ela przytacza słowa ojca Florencjana o pokusie na kawę, która może zaraz minąć.
– Jest czas na umartwianie, jest czas na świętowanie – podkreśla Ela, nawiązując do Księgi Koheleta.
W Zaborówcu odkryli sklep z naturalnymi produktami, gdzie zaopatrują się po zakończeniu turnusu.
Dla kogo Zaborówiec?
Ela szczerze przyznaje, że miejsce nie jest dla wszystkich. Osoby szukające komercyjnej rozrywki, dla których urlop to głównie jedzenie i zabawy, mogą się rozczarować. Choć wieczory radości też się odbywają, mają inny charakter.
– Jak myśmy byli na komercyjnych to był taki trójkąt: stołówka, waga, WC – żartuje Ela.
W Zaborówcu utrata wagi to tylko wartość dodana. Liczy się regulacja ciśnienia, cholesterolu, poziomu cukru i oczyszczenie organizmu z toksyn.
Rekolekcje w Zaborówcu to czas wyciszenia i refleksji nad pędzącym życiem. To miejsce, gdzie można naładować akumulatory na cały rok. Motto ośrodka najlepiej oddaje istotę pobytu: „Przytyć na duszy, schudnąć na ciele”.
Siostra Jordana, przez 27 lat misjonarka w Boliwii, opowiedziała nam o swojej pracy w Centrum Medycyny Naturalnej i obecnej posłudze w Domu Nadziei w Polsce.
Z Boliwii do Polski – droga misjonarki
Pierwsze kroki siostry Jordany w Zaborówcu sięgają co najmniej 15 lat wstecz. Wtedy była jeszcze misjonarką w Boliwii, a do Polski przyjechała jedynie na wakacje. Przez 27 lat pracowała w różnych regionach tego południowoamerykańskiego kraju – na Altiplano, w górzystych Yungas oraz na obrzeżach Cochabamby.
– Zajmowałam się różnymi rzeczami. Jedną z takich moich pasji w Boliwii była medycyna naturalna oraz prowadzenie Centrum Medycyny Naturalnej, gdzie też przyjmowaliśmy ludzi jak tutaj w Zaborówcu na 10 dni na oczyszczenie – wspomina siostra Jordana.
Dieta oczyszczająca w tropikach
W boliwijskim centrum stosowano dietę opartą głównie na owocach. Rano pacjenci pili wodę z cytryną zamiast octu jabłkowego znanego z polskiej wersji diety. Na śniadanie podawano koktajle owocowe z papai, melona i innych tropikalnych owoców.
Leczenie duszy i ciała
Centrum Medycyny Naturalnej nie skupiało się wyłącznie na oczyszczaniu organizmu. Chodziło o całościową przemianę człowieka.
– Nie możemy rozdzielić ciała od ducha. Jesteśmy jednością. No więc często korzeń problemu zdrowotnego nie jest fizyczny. Może być to nawet brak przebaczenia – podkreśla siostra.
W czasie pobytu pacjenci pracowali nad zmianą stylu życia. Celem było dotarcie do źródła problemów, a nie tylko leczenie objawów.
Życie wśród migrantów
Ostatnie 13 lat misji siostra Jordana spędziła na obrzeżach Cochabamby, w dzielnicy, która dopiero powstawała. Wraz z innymi siostrami budowały tam wspólnotę od podstaw.
– Uczestniczyłyśmy tam w ich codziennym życiu, też w życiu… tego wszystkiego, co było życiem tych ludzi, którzy w większości byli migrantami z wiosek – opowiada o pracy wśród społeczności przenoszącej się z wysokości 4000 metrów do miasta położonego na 2500 metrach.
Dzięki pomocy dobrodziejów udało się wybudować stołówkę, świetlicę i małe Centrum Medycyny Naturalnej. Siostry prowadziły zajęcia dla dzieci i kobiet, przygotowywały do sakramentów.
– Dlatego jak my stamtąd odchodziłyśmy, to ludzie o nas zawsze mówili „nasze siostry” – ze wzruszeniem wspomina więź, jaka wytworzyła się z mieszkańcami.
Nowa misja w Polsce
Po powrocie do Polski siostra Jordana nie zakończyła swojej misji. Obecnie pracuje w Domu Nadziei – placówce pomagającej osobom wychodzącym z nałogów.
– Mamy dwa Domy Nadziei. Jeden w Dylakach koło Ozimka – to jest dom, w którym mieszkamy, dzielimy życie z ludźmi, którzy wychodzą z nałogów, z narkomanii, z alkoholizmu – opisuje swoją obecną posługę.
Drugi Dom Nadziei w Opolu służy osobom w kryzysie bezdomności. Oferuje ciepłe posiłki, możliwość wykąpania się, czyste ubrania i wsparcie duchowe.
Post Daniela w Zaborówcu
Podczas rekolekcji w Zaborówcu siostra Jordana uczestniczy w poście Daniela. Program obejmuje dietę warzywno-owocową, jazdę na rowerze, spacery i gimnastykę.
Rekolekcje łączą aspekt fizyczny z duchowym. Jest czas na modlitwę osobistą i wspólnotową. Uczestnicy modlą się za sprawy ważne dla Polski oraz za misje.
Rok temu w kaplicy katolickiego ośrodka Zaborowiec.pl wydarzyło się coś niezwykłego. Podczas spontanicznej modlitwy Halina doświadczyła uzdrowienia z włókniaka piersi. Teraz wraca już po raz piąty na rekolekcje z postem Daniela, by dziękować za cud i kontynuować drogę zdrowia.
Wszystko zaczęło się dekadę temu. Choroba nowotworowa przewróciła życie Haliny do góry nogami. Gdy zakończyła leczenie, jedna myśl nie dawała jej spokoju – chemioterapia to nie witamina C. Organizm potrzebował oczyszczenia.
Szperała po książkach, szukała rozwiązań. Natrafiła na post dr Dąbrowskiej. Dieta warzywno-owocowa wydawała się odpowiedzią na jej potrzeby. W domu, bez wsparcia, wytrzymała trzy tygodnie.
Motywację wzmocniło niepokojące odkrycie. Badanie USG wykazało bardzo stłuszczoną wątrobę. Halina nie poddała się. Stosowała dietę, przeprowadziła domowe oczyszczanie wątroby. Po niespełna roku przyszedł moment prawdy.
– A pani doktor zapytała mnie, co ja robiłam, że taką mam piękną wątrobę! – wspomina z uśmiechem.
Odkrycie Zaborówca
Po chorobie Pan Bóg postawił na drodze Haliny wspaniałych ludzi. W kościele spotkała grupę regularnie jeżdżącą do Zaborówca na rekolekcje z postem Daniela. Zachwalali to miejsce z takim entuzjazmem, że nie mogła się oprzeć.
– Jedź tam, bo tam jest atmosfera rodzinna, tam prowadzi teściowa z zięciem, przewspaniała atmosfera, przewspaniali ludzie tam przyjeżdżają – przekonywali.
Dodatkowym atutem był ojciec Rajmund Guzik z jej miejscowości, wspaniały kapłan prowadzący rekolekcje. Halina nie zwlekała. Zadzwoniła, zarezerwowała, przyjechała.
Od pierwszego pobytu wiedziała, że to miejsce szczególne. Inne ośrodki mają baseny i atrakcje. Zaborów oferuje coś cenniejszego – codzienną mszę świętą, modlitwę za bliskich, duchowe wsparcie.
Cudowne uzdrowienie w kaplicy
Rok temu, podczas czwartego pobytu, w kaplicy wydarzyło się coś niezwykłego. Halinka spontanicznie poprosiła inną uczestniczkę, Mirkę z Niemiec, o modlitwę. Miała intencje rodzinne, ale animatorka powiedziała, że może modlić się tylko za nią.
Uklękła. Mirka modliła się językami, modlitwą prawdziwego animatora. Halinka poczuła coś dziwnego, czego nigdy wcześniej nie doświadczyła. Mirka też to poczuła.
W sercu cicho poprosiła Jezusa o uzdrowienie z włókniaka piersi. Przyjęła to spokojnie, z ufnością. „Jezu, twoja wola” – pomyślała. 21 maja miała kontrolne badanie.
Świadectwo Haliny
Po powrocie z Zaborówca pojechała do szpitala. Lekarka zaczęła badanie. Szukała długo. Włókniaka nie było.
– Proszę szukać, bo ten włókniak był dokładnie chyba koniec kwietnia, czyli miesiąc temu – nalegała Halina.
Lekarka sprawdziła drugą pierś. Też nic. Guz, który miesiąc wcześniej był wyraźnie widoczny, zniknął bez śladu.
Halina wahała się, czy opowiedzieć o modlitwie. Świadectwo rozpierało ją jednak od środka. Lekarka na szczęście okazała się osobą wierzącą.
– Jestem z tego bardzo zadowolona, a nieraz zasieje się iskierkę i ona się wzbudzi ogniem dużym – mówi dziś z nadzieją.
Piąty raz na poście Daniela w Zaborówcu
Teraz Halina jest w Zaborówcu po raz piąty. Szuka w internecie różne miejsca, ale zawsze wraca tutaj. Dlaczego? Sama nie wie. „Chyba jedyny Bóg wie” – śmieje się.
Wierzy, że post Dąbrowskiej przedłuża jej życie. Minęła pierwsza dekada po chorobie. Coroczny 10-dniowy detoks to dla niej nowa energia na kolejne miesiące.
W domu stara się kontynuować dietę, choć przyznaje z humorem, że musi prosić męża o schowanie chleba i cukru. „Dobry chlebek, ptasie mleczko często kuszą” – żartuje w wierszu, który napisała podczas pobytu.
Bo to kolejna niespodzianka Zaborówca. Post i modlitwa otwierają talenty. Halinka napisała wiersz i piosenkę o ośrodku. Jak jej wyszło? Przekonasz się w materiale wideo:
Na rekolekcjach w Zaborówcu uczestniczka z Polskiej Misji Katolickiej w Niemczech doświadczyła nieoczekiwanej poprawy zdrowia podczas dziesięciodniowego postu Daniela. Chorująca na cukrzycę kobieta mogła odstawić leki na cukier.
Zosia mieszka w Niemczech od wielu lat. Działa w Polskiej Misji Katolickiej, gdzie wspólnota trzyma się razem. Organizują nie tylko działania kościelne, ale też spotkania i zabawy taneczne.
– Jesteśmy tak zwanie do tańca i do różańca razem – mówi uczestniczka rekolekcji w Zaborówcu.
To właśnie od znajomych z misji dowiedziała się o rekolekcjach z postem Daniela. Grupa przyjechała dwoma autami, po trzy osoby w każdym, wraz z małym sympatycznym psem.
Sceptyczna rodzina ostrzegała przed postem
Przed wyjazdem do Zaborówca Zosia odwiedziła rodzinę na Śląsku. Tam spotkała się z niedowierzaniem.
– Stwierdzili, że to nie jest dobry pomysł. I kto to widział, żeby jeść same warzywa i owoce – wspomina.
Rodzina zalecała jej przygotowanie zapasów. Mama z przymrużeniem oka radziła zabranie cukierków do kieszeni na czarną godzinę. Po kilku dniach postu Zosia wysłała siostrze zdjęcie stołu z posiłkami. Komentarz był krótki: „Szok. Po paru dniach żyjecie tam jeszcze?”
Cukier wrócił do normy po kilku dniach
Największym zaskoczeniem okazał się brak głodu. Zosia nie odczuwała także bólów głowy, które wcześniej jej dokuczały. Najważniejsza była jednak poprawa stanu zdrowia.
– Choruję na cukrzycę. Pani doktor mi powiedziała po paru dniach, że mogę odstawić lekarstwa na cukrzycę – i o dziwo, cukier w normie – relacjonuje.
To namacalny dowód na skuteczność diety owocowo-warzywnej. Po dziesięciu dniach postu organizm zaczął funkcjonować lepiej.
Trzydzieści lat pielgrzymek integruje Polonię
Grupa z Polskiej Misji Katolickiej regularnie podróżuje. Od trzydziestu lat organizują pielgrzymki do Ziemi Świętej, sanktuariów maryjnych w Polsce, Portugalii, Francji, Hiszpanii, na Litwę i Ukrainę.
– To integruje Polonię. Tak się też poznajemy, zawiązują się przyjaźnie – no i potem to ułatwia tę współpracę – wyjaśnia Zosia.
Polonia żyje w rozproszeniu, nie jak we wsi, gdzie wszyscy są sąsiadami. Mimo odległości parafia istnieje i działa dzięki wzajemnemu wsparciu.
Gwara śląska powraca do łask
W czasie wspólnych wieczorów Zosia dzieliła się anegdotami z pracy z dziećmi, mówiąc gwarą śląską. Język, który kiedyś był zakazany w szkołach, teraz przeżywa renesans.
– Wcześniej nam zabraniali mówić gwarą. Nauczyciele nas poprawiali: „No ale gadajcie po polsku!” Teraz jest odwrotnie – teraz w szkole próbują nauczyć godać – opowiada.
Dzieci w przedszkolach śpiewają piosenki i recytują wiersze po śląsku. To zmiana w porównaniu z czasami młodości Zosi.
Jedna z jej ulubionych anegdot dotyczy ucznia, który miał namalować wspomnienia z wakacji. Chłopiec namalował niebieski pasek u góry i na dole oraz żółty trójkąt.
– Józek do mnie: „Godo, pani, my byli nad morzem – i oto, prawie nurkuja! Dajcie mi piątka!” – śmieje się, wspominając kreatywność dziecka.
W kwietniu do Zaborówca przyjechała Teresa z parafii Wszystkich Świętych w Golejewku. Towarzyszyły jej siostra i znajoma z Miejskiej Górki. Udział w rekolekcjach z postem Daniela był dla niej nowym doświadczeniem – zainspirowała ją siostra, która rok wcześniej schudła 16 kg i odnalazła duchowe wsparcie. Teraz Teresa dzieli się swoim świadectwem.
Doświadczenie wiary i wspólnoty
Choć to jej pierwszy raz na rekolekcjach z postem Daniela, Teresa od lat jest aktywna w życiu Kościoła. Od pięciu lat pełni posługę katechistki, wcześniej przez dwie dekady była członkinią rady duszpasterskiej. Należy do kilku wspólnot parafialnych, śpiewa w chórze, działa w Caritasie. Zanim przeszła na emeryturę, pracowała jako główna księgowa w szkole.
Zaborówiec przyjęła z otwartym sercem:
– Jestem pod dużym wrażeniem tej siły duchowej, która wypływa od osób prowadzących, głównie chcę wymienić ojca Juliusza, panią Ulkę i szanownego Romka.
Ujęła ją atmosfera wspólnoty, duchowe przewodnictwo i modlitwa. Szczególne miejsce zajęła adoracja Najświętszego Sakramentu.
– Po adoracji człowiek wychodzi spokojniejszy, z wewnętrznym pokojem.
Przemiana serca, uzdrowienie ciała
Wspólna modlitwa, cisza, modlitwa przebłagania, uwielbienie – wszystko prowadziło do spotkania z Bogiem, które, jak mówi Teresa, uzdrawia serce i zmienia człowieka.
– Ta żywa relacja z Panem Jezusem przemienia serce, uzdrawia, przemienia nasze oczy, czyny, słowa. Stajemy się innymi ludźmi.
Szczególnym momentem rekolekcji było dla niej odnowienie sakramentu bierzmowania. Duch Święty – obecny w nauczaniu, w liturgii, w relacjach – stał się przewodnikiem codziennego życia.
Na płaszczyźnie fizycznej Teresa zauważyła znaczącą poprawę:
– Na początku miałam wysokie ciśnienie i cukier. Po 10 dniach – wszystko idealne, bez tabletek.
Jak zapowiedziała w naszej rozmowie, zamierza kontynuować post Daniela aż do Niedzieli Palmowej.
Paulina i Maks z Poznania przeżyli dziesięć intensywnych dni rekolekcji z postem Daniela w Zaborówcu. Spotkaliśmy się z nimi w sanktuarium w Wieleniu, by porozmawiać o zmianach, które przyniosła im ta niezwykła droga.
Dla niej to pierwszy raz. On pościł po raz pierwszy ponad dziesięć lat temu
Rekolekcje w Zaborówcu to nie tylko modlitwa i cisza. To również konkretne wyzwanie – post Daniela, oparty na warzywach i owocach, i codzienna duchowa praca. Paulina i Maks przyjechali tu jako młode małżeństwo, gotowi zmierzyć się z własnymi słabościami.
Maks wspomina, że dla niego był to powrót po dekadzie:
– Byłem wtedy, nazwijmy to, żółtodziobem, nie wiedziałem na co dokładnie się piszę.
Tym razem towarzyszyła mu żona. Maks korzystał z pełnowartościowego stołu, a Paulina zdecydowała się na pełny post – tylko 400 kalorii dziennie. Przyznaje, że początki były trudne:
– Najbardziej mi brakowało, na przykład, jakiegoś serka wiejskiego, szyneczki… Ale po kilku dniach to mija i warto to zrobić – mówi Paulina.
Z czasem ciało zaczęło reagować – poprawa kondycji skóry, uczucie lekkości i spadek wagi. A do tego duchowe korzyści.
Dziesięć dni wypełnionych było modlitwą, rozważaniami i spotkaniami. Dla Pauliny ogromne znaczenie miały kazania karmelity, ojca Juliusza:
– Świetny kapłan, mówi z życia wzięte przykłady, więc to można tak sobie przełożyć na swoje życie.
Droga, którą idzie się razem
Paulina i Maks nie ukrywają, że udział w rekolekcjach miał głębszy cel:
– Jedną z decyzji, dlaczego tu przyjechaliśmy, to jest to, że będziemy się starać teraz o potomstwo.
Siła wspólnej modlitwy, codzienne różańce, koronki, Drogi Krzyżowe – wszystko to nabierało tu szczególnego znaczenia. Podczas wyjazdu na Gorzkie Żale do sanktuarium w Wieleniu oboje przeżyli coś, czego wcześniej nie doświadczyli:
– Pełen kościół ludzi! Tu na zewnątrz stali po prostu!
Modlitwa, post, wysiłek – łączyły ich z pozostałymi uczestnikami w jeden duchowy organizm.
Rozmowę przeprowadziliśmy w Sanktuarium Matki Bożej Ucieczki Grzeszników w Wieleniu. To miejsce, gdzie dzieją się cuda. Świadectwa uzdrowień i powrotów do wiary nie są tu rzadkością. Zachęcamy do odwiedzin!