Zaborówiec to nie tylko rekolekcje i post Daniela, ale także przestrzeń spotkania z samym sobą, naturą i Bogiem. Wśród wielu uczestników odnajdujących tu spokój i siłę, była Teresa – Polka mieszkająca na stałe w Stanach Zjednoczonych – między Bostonem a Nowym Jorkiem.

Zaborówiec. Z potrzeby ciała i ducha

Przyjazd do Zaborówca był dla Teresy w dużej mierze decyzją jej męża. „Powiedział: Jedź, odpocznij, bo mi się zamęczysz” – wspominała z uśmiechem. Trzykrotny udział w rekolekcjach utwierdził ją w przekonaniu, że nie szukała już innych miejsc. „Okolica była piękna, nie było samochodów, powietrze było czyste, a atmosfera wspaniała” – mówiła z entuzjazmem.

Rekolekcje okazały się przestrzenią, której brakowało jej w Ameryce. Pomimo polskiego kościoła i polskiego księdza w jej miejscu zamieszkania, odczuwała „głód Boga” i potrzebę głębszego przeżywania Eucharystii.

Nie tylko duchowy wymiar rekolekcji przyciąga uczestników do Zaborówca. Teresa szczególnie ceniła wykłady na temat zdrowego żywienia, prowadzone przez panią Urszulę oraz nauki ojca rekolekcjonisty. Nauczyła się, by nie tylko notować, ale i nagrywać je, aby mogła dzielić się zdobytymi treściami ze swoimi znajomymi w Stanach.

Jednym z najbardziej wyjątkowych momentów jej pobytu było grzybobranie. Po 32 latach spędzonych w Ameryce, powrót do polskiego lasu i znalezienie trzech grzybów stał się dla niej przeżyciem, które nazwała „polskim życiem w pigułce”

Zaproszenie do Zaborówca

Na zakończenie rozmowy Teresa podzieliła się swoim pragnieniem, by więcej osób doświadczyło rekolekcji w Zaborówcu. To miejsce daje odpoczynek, pozwala zwolnić tempo i odnaleźć spokój. Teresa nie ma wątpliwości: warto było tu przyjechać.